Elity nie robią sobie tatuaży. Oto dlaczego!

Jeszcze 20-20 lat temu i wcześniej, tatuaże kojarzone były z tzw. marginesem – nosiły je osoby po pobytach w więzieniach, ewentualnie marynarze czy… byli więźniowie obozów koncentracyjnych.

W ostatnich latach jednak jest coraz większa akceptacja dla tatuaży i nie mają one tak negatywnego wydźwięku. A jednak…! Ekspert od etykiety mówi, że elity nie robią sobie tatuaży oraz, że w elitarnym gronie nikt nie zaimponuje „dziarami”. Dlaczego?

 

zdjęcie ilustracyjne – pixabay

 

Elity nie robią sobie tatuaży

Tomasz Roy Szablewski znany jako Elitarny Łobuz na instagramie zdradza tajniki etykiety i życia w luksusie. W najnowszej rolce opowiedział o tatuażach.

 

Stare elity patrzą krzywo na tatuaże. Jeżeli chcesz zrobić wrażenie w towarzystwie old money, to zrobisz je przede wszystkim inteligencją, wiedzą, błyskotliwością, manierami, prezencją, inteligentnym wyrazem twarzy.

 

I jeżeli to wszystko masz, to już nie potrzebujesz tatuaży!

– zapewnia Elitarny Łobuz.

 

I wbija szpilę wytatuowanym osobom:

 

Dla elit tatuaż jest sposobem zwracania na siebie uwagi przez osoby mało frapujące.

 

A we wpisie dodał:

 

Od każdej reguły są wyjątki i znam takich, którym tatuaże wręcz dodają uroku. Generalnie jednak elitom o wiele bardziej imponuje dyplom dobrej uczelni i wielopokoleniowy majątek, niż nawet najbardziej finezyjne dziary. (…)

 

Poza tym, chyba wszyscy się zgodzimy, że żaden tatuaż nie zrobi takiego wrażenia, jak znajomość chińskiego, Patek na nadgarstku i Chełmoński na ścianie.

 

I z pewnością jest w tym sporo racji, bo wśród ludzi kultury czy biznesu rzadko kiedy widzi się osoby z tatuażami.

 

 

 

Wyświetl ten post na Instagramie

 

Post udostępniony przez Elitarny Łobuz (@elitarny.lobuz)