53-letnia Kinga Rusin uchodzi za okaz zdrowia i urody. Pomimo wieku 50+ ma świetną figurę, jest aktywna sportowo a także spełniona zawodowo i prywatnie.
Teraz jednak przekazała, że musi dojść do siebie i odpocząć w „sanatorium”. Co się stało?
Od czasów pandemii, czyli od 2020 roku, Kinga Rusin znacznie zmieniła swój styl życia. To wtedy wyjechała z Polski na kilka miesięcy, by uciec od obostrzeń związanych z covidem i złapać trochę słońca. Od tej pory przedsiębiorczyni i jej partner prowadzą właśnie taki wyjazdowy styl życia – podróżują i pracują zdalnie. W Polsce zaś pojawiają się od czasu do czasu.
Najwyraźniej Kinag Rusin w końcu zmęczyła się rozjazdami, bo przyznała:
…dwumiesięczna podróż non-stop, połączona z pracą zdalną, może nieźle dać w kość!
I wyjaśniła:
Od lipca do września byliśmy codziennie w innym miejscu. Zwiedziliśmy 9 państw na dwóch kontynentach, w tym 7 karaibskich wysp. Tysiące przejechanych kilometrów, różne strefy klimatyczne, różna wysokość nad poziomem morza. Od dżungli po pustynię, od wysokich peruwiańskich Andów po kalifornijskie klify, gigantyczne lasy Oregonu i ośnieżony Olimp w stanie Waszyngton, od Basse-Terre przez Limę aż do Nowego Jorku, od tropików po chłód, od zimy na półkuli południowej do lata na północnej.
Kinga Rusin dochodzi do siebie w sanatorium
Dalej zaś napisała, że jej „sanatorium” to pobyt na Rodos:
Dlatego obecnie „dochodzimy do siebie” w naszym własnym, ulubionym „sanatorium” na greckiej wyspie Rodos. Tu od lat mamy swoją „miejscówkę”, tu nam się najlepiej wypoczywa i najskuteczniej pracuje, tu po pracy możemy od razu wskoczyć do ciągle jeszcze ciepłego morza. Korzystamy, póki pogoda nas rozpieszcza.
Cóż… jaki chory, takie sanatorium 🙂
Wyświetl ten post na Instagramie