Kinga Rusin krytykuje PiS i… Trumpa! „ktoś nam funduje właśnie drugą Jałtę i Monachium”

Kinga Rusin pokusiła się o komentarz dotyczący rozmów Donalda Trumpa w Władimirem Putinem i Wołodymyrem Zełenskim.

Jak twierdzi, wystarczy „połączyć kropki”, by zobaczyć do czego to doprowadzi.

 

https://www.instagram.com/kingarusin/

 

Była dziennikarka TVN-u nie jest zadowolona z wyboru Donalda Trumpa na prezydenta USA i w tym kontekście krytykuje PiS”

 

PiS klaskał po wyborze Trumpa i klaszcze nadal. Czy to z głupoty czy złych intencji, dziś mniej ważne. Ale liderzy i pomagierzy PiS wiedzieli i widzieli, że Trump jest admiratorem Putina. A cały PiS, w tym Kaczyński, Czarnek i Nawrocki to zwolennicy Trumpa. Łączycie kropki?

 

Dalej nawiązała do postawy Trumpa dotyczącej Ukrainy oraz jej ewentualnego członkostwa w NATO. A przypomnijmy, że dosłownie kilka dni temu amerykański prezydent stwierdził: „Mnie to nie obchodzi” [więcej na ten temat tutaj]

 

Trump powiedział, że ufa pokojowym deklaracjom Władimira Putina: „Znam go bardzo dobrze. Myślę, że chce pokoju.” Wspomniał też: „Chciałbym powrotu Rosji do G8.”. Od razu też zaakceptował żądania Rosji: Rosja zatrzyma to co zagarnęła, Ukraina nie będzie w NATO, Ukraina musi szybko przeprowadzić wybory bo Zełenski „ma słabe notowania”. Na pytania jakie będą ustępstwa Rosji, dał do zrozumienia, że nie żądał niczego. Czy dalej klaszczecie?

 

Kinga Rusin uważa, że teraz najważniejsze decyzje dotyczące Europy będą podejmowane w Ameryce i bez udziału Polski czy Ukrainy:

 

Co jeszcze? Mocarstwa zadecydują o naszej części świata ponad naszymi głowami. Trump sam rozpoczął negocjacje z Putinem. Dał o tym znać Ukrainie i Europie po fakcie. Wygląda więc na to, że ktoś nam funduje właśnie drugą Jałtę i Monachium. To oczywiście ośmieli Putina, tak jak kiedyś ośmieliło… no właśnie. Obudziliśmy się w mniej bezpiecznym świecie.

– skwitowała.

Kinga Rusin: „Dom Perignon lał się strumieniami”

Dom Perignon to słynna marka luksusowych i bardzo drogich szampanów.

Kinga Rusin pochwaliła się imprezą, na której ten trunek „lał się strumieniami”.

 

https://www.instagram.com/kingarusin/

 

Dom Perignon cena

Dom Perignon to szampan, który swą nazwę wziął od nazwiska mnicha – Dom Pierre Pérignon (ur. 1638, zm. 1715) – duchowny miał bowiem zrewolucjonizować produkcję tego trunku.

Produkowany od 1921 r. szampan pod nazwą Dom Perignon jest synonimem jakości, luksusu i dobrobytu. Nic więc dziwnego, że i cena za jedną butelkę jest odpowiednio wysoka. Za jedną sztukę trzeba zapłacić od około tysiąca złotych do 2-2,5 tysiąca.

Pojawiają się jednak także limitowane oferty, gdzie cena jest znacznie wyższa.

 

Kinga Rusin: „Dom Perignon lał się strumieniami”

Kinga Rusin prowadzi godne pozazdroszczenia życie, dużo podróżuje, przeżywa wiele ciekawych wyprawi oraz atrakcji. I takie też było u niej zakończenie roku 2024.

Sylwestra świętowała w Hiszpani, a impreza była „na bogato”:

 

Mamy szczęście. Zupełnie przypadkiem trafiliśmy na wspaniałą imprezę.

– relacjonowała na instagramie.

 

Nastąpiła oczywiście zmiana stylu. Było elegancko, na szpilkach, w kreacjach, zupełnie przestało nam brakować dzikich tańców wokół ogniska nad brzegiem morza. A dodatkowo wykwintne jedzenie, Dom Perignon lał się wokół strumieniami

– pochwaliła się dziennikarka i dodała:

 

…genialna muzyka klubowa – Hiszpania nawet w zimie okazała się gorąca! Dwie imprezy sylwestrowe i dwie imprezy noworoczne. Świętowaliśmy 2 dni!

 

Nie zdradziła jednak, u kogo odbyła się ta luksusowa impreza…:)

 

 

https://www.instagram.com/kingarusin/

 

Kinga Rusin dochodzi do siebie w sanatorium. Wiemy co się stało!

53-letnia Kinga Rusin uchodzi za okaz zdrowia i urody. Pomimo wieku 50+ ma świetną figurę, jest aktywna sportowo a także spełniona zawodowo i prywatnie.

Teraz jednak przekazała, że musi dojść do siebie i odpocząć w „sanatorium”. Co się stało?

 

https://www.instagram.com/kingarusin/

 

Od czasów pandemii, czyli od 2020 roku, Kinga Rusin znacznie zmieniła swój styl życia. To wtedy wyjechała z Polski na kilka miesięcy, by uciec od obostrzeń związanych z covidem i złapać trochę słońca. Od tej pory przedsiębiorczyni i jej partner prowadzą właśnie taki wyjazdowy styl życia – podróżują i pracują zdalnie. W Polsce zaś pojawiają się od czasu do czasu.

 

Najwyraźniej Kinag Rusin w końcu zmęczyła się rozjazdami, bo przyznała:

 

…dwumiesięczna podróż non-stop, połączona z pracą zdalną, może nieźle dać w kość!

 

I wyjaśniła:

 

Od lipca do września byliśmy codziennie w innym miejscu. Zwiedziliśmy 9 państw na dwóch kontynentach, w tym 7 karaibskich wysp. Tysiące przejechanych kilometrów, różne strefy klimatyczne, różna wysokość nad poziomem morza. Od dżungli po pustynię, od wysokich peruwiańskich Andów po kalifornijskie klify, gigantyczne lasy Oregonu i ośnieżony Olimp w stanie Waszyngton, od Basse-Terre przez Limę aż do Nowego Jorku, od tropików po chłód, od zimy na półkuli południowej do lata na północnej.

 

Kinga Rusin dochodzi do siebie w sanatorium

Dalej zaś napisała, że jej „sanatorium” to pobyt na Rodos:

 

Dlatego obecnie „dochodzimy do siebie” w naszym własnym, ulubionym „sanatorium” na greckiej wyspie Rodos. Tu od lat mamy swoją „miejscówkę”, tu nam się najlepiej wypoczywa i najskuteczniej pracuje, tu po pracy możemy od razu wskoczyć do ciągle jeszcze ciepłego morza. Korzystamy, póki pogoda nas rozpieszcza.

 

Cóż… jaki chory, takie sanatorium 🙂

 

Kinga Rusin przeszła na dietę. Dlaczego NIC nie schudła?

Kinga Rusin (53 l.) może pochwalić się szczupłą i wysportowaną sylwetką. Mimo to, postanowiła przejść na dietę.

Dlaczego jednak – znana ze swojego zdecydowania i konsekwencji – przedsiębiorczyni, nic nie schudła…?

 

https://www.instagram.com/kingarusin/?img_index=1

 

Kinga Rusin często pytana jest o sekret swojego wyglądu i jak przyznała na instagramie – nie ma tu żadnej tajemnicy. Właścicielka firmy Pat&Rub jest osobą aktywną, uprawia różne sporty – w tym ekstremalne, a także odżywia się w określony sposób. Zrezygnowała na przykład z mięsa, unika mąki i cukru [więcej o jej diecie – tutaj]

 

Teraz jednak Rusin zafundowała sobie szczególną dietę, na której wcale nie schudła!

 

Nie schudła, bo nie taki był cel. Chodziło bowiem o „dietę mentalną” i detoks od social mediów! Jak napisała na instagramie:

 

Zrobiłam sobie małą dietę – miesiąc bez social mediów. Przecież to nic wielkiego.

 

Jednak znakiem czasów jest to, że jak kogoś nie ma w sieci, to ludzie zastanawiają się, czy wszystko jest w porządku z daną osobą:

 

Ale już po 10 dniach zaczęłam otrzymywać pytania typu „Gdzie jesteś? Co się u Ciebie dzieje?”. Po 20-u dniach bardzo wiele zaniepokojonych osób zaczęło pytać o moje zdrowie. To było w sumie wzruszające. Bardzo serdecznie Wam dziękuję za miłą troskę .

 

Ale żeby nadrobić zaległości, businesswoman poinformowała, co u niej słychać:

 

Pytaliście też o relacje z naszych przygód i podróży. To był ciekawy miesiąc!
Po dłuższej chwili w Warszawie (dziesiątki spotkań, bo jesteśmy tu rzadko), przenieśliśmy się do Włoch, żeby stąd pracować zdalnie. Oczywiście, jak to u nas, zamierzaliśmy jednocześnie odwiedzić znajomych i parę miłych okolic. I w ten sposób ponownie zawitaliśmy do Toskanii, Abruzji czy Apulii, a skończyliśmy …. w Rzymie. CDN

 

Jak wiadomo, social media są uzależniające, a jednocześnie korzystanie z nich, może powodować stany depresyjne. Warto więc zrobić sobie przerwę i zauważyć, że życie toczy się przede wszystkim w realu.